Jedni krzyczą, że każdy może ćwiczyć pole dance, inni ostrzegają, że to sport tylko dla wybranych. Jak zwykle, co człowiek, to opinia i pewnie w jakimś sensie każdy będzie miał choć trochę racji. Koniec końców wszystko zależy od tego, czego oczekujemy po trenowaniu i jakie mamy cele.
Czy pole dance jest dla mnie?
Uważam, że jak się podejmie decyzję to trzeba się jej trzymać. Nie kurczowo, za wszelką cenę i kosztem wszystkiego innego, ale konsekwentnie iść do celu. Dlatego warto cel zrewidować co jakiś czas. Warto zastanowić się, czy w świetle nowej wiedzy, doświadczeń czy okoliczności pierwotna decyzja nadal ma sens.
Ten sam mechanizm zastosowałam w podejmowaniu decyzji o pole dance. Wiele znaków na niebie i ziemi podpowiadało mi, że może jednak to nie jest dla mnie. Choruję na stawy, nie jestem z natury gibka (bo kto jest? Pokażcie mi tego skurczybyka!), nigdy nie byłam wysportowana, od kiedy pamiętam mam mniejszą lub większą nadwagę, do tego nie jestem dobra w systematyczność i organizację czasu, łapałam kontuzje, a na dokładkę jeszcze zwalają się różne zawirowania życiowo – losowe (jak np. pandemia, która jasno dała do zrozumienia, że to nie jest zbyt stabilna praca i przyszłość). Ale cóż, uparłam się i to robię.
Rewidując moje cele zrobiłam bilans zysków i strat, w wyniku których ja uznałam, że idę w to dalej. Uprawiam pole dance nie pomimo swoich niedostatków, a w pełnej świadomości ich istnienia. Trening dostosowuję do moich możliwości i zdobywam wiedzę na temat tego, co mogę naprawić, a z czym muszę się pogodzić i co odpuścić.
Czy na zajęcia pole dance może przyjść każdy?
Jasne! Chodźcie wszyscy, niech jak najwięcej ludzi spróbuje i dowie się jak naprawdę wygląda trenowanie pole dance! To jest odpowiedź mojego serca, bo chcę możliwie największej grupie pokazać to co kocham i koniecznie muszą pokochać to wszyscy! Jeśli zastanawiacie się czy dacie radę to J.Lo w filmie “Ślicznotki” w odpowiedzi na wątpliwość “ja tego nigdy nie zrobię, nie mam mięśni potrzebnych do zrobienia tego” odpowiada “oczywiście, że zrobisz, każda kobieta ma mięśnie, żeby to zrobić” (Nie wiem jak u facetów, o mężczyznach się nie wypowiadała). Gdy to usłyszałam postanowiłam, że to będzie mój nowy motywacyjny tekst na zajęcia. J.Lo mówi, że dasz radę, to dasz radę!
Ale czy tak naprawdę jest? Cóż…
Nie ma się co oszukiwać, nie każdy da radę i uwaga – tutaj szok – nie każdy powinien dawać radę. Serio, tak można. Jest to bardzo wymagający sport, nawet jako forma rekreacji. Wymaga dużo czasu, dużo uporu, cierpliwości, pokory, motywacji, chęci zdobywania wiedzy lub kogoś, kto mądrze poprowadzi treningi i tak dalej, dalej, dalej. Zwróćcie uwagę, że gdy podstawimy nazwę dowolnie innej dyscypliny sportu to będzie można powiedzieć to samo.
Należy pamiętać, że trenując pole dance można sobie zrobić krzywdę. Ja nie mówię o siniakach, stłuczeniach i otarciach, bo to ryzyko wpisane w każdą aktywność sportową. Na pole dance można nabawić się masy urazów mięśni, ścięgien, naderwań, obić, a nawet złamań i trwale uszkodzić zdrowie. Warto tak ryzykować?
Ja zdecydowałam, że warto.
Mam nadzieję, że za 20 lat powiem Wam, że to była słuszna decyzja. Dla mnie pole dance to zawód. Podjęłam tę decyzję z pełną świadomością ryzyka. Większość z Was trenuje rekreacyjnie. Nawet jeśli trenujecie 5 razy w tygodniu (czy powinniście to jest zupełnie inna kwestia) to nadal jest to hobby, pasja, forma spędzania wolnego czasu. Czyli rekreacja, nie sport. W ogóle można długo dyskutować na ile pole dance jest sportem, bo jest dyscypliną bardzo świeżą z kształtującymi się dopiero strukturami organizacyjnymi. Ale tak, pierwszy krok za nami, pole sport jest uznany przez Globalne Stowarzyszenie Międzynarodowych Federacji Sportowych. Pamiętajcie, że pole sport i zajęcia pole dance 2 razy w tygodniu to nie to samo. I nie powinno być.
Sport to nie-zdrowie.
Sport wyczynowy niesie ze sobą masę niebezpieczeństw, już ustaliliśmy, że pole dance też, więc może powinno się zamknąć wszystkie studia pole dance? Po co komu tragedie? Tragedie dzieją się wtedy, gdy trenuje się nieodpowiedzialnie. Mną osobiście trzęsie, gdy osoby, które były na 4 zajęciach chcą robić figury odwrócone. Raz na setki przypadków owszem, faktycznie, można. Statystycznie takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Podobnie jak handspring nie jest figurą podstawową! Dla niektórych będzie dużo łatwiejszy niż krzesełko, ale to nie znaczy, że powinni go robić. Kolejna kwestia to jakość wykonywanych elementów. Moim skromnym zdaniem, jeśli pakujesz się do figury “na dziada”, potrzebujesz pomocy, żeby się w nią wgramolić i najlepiej metrowej grubości materaca, żeby z niej spaść, bo zejść nie dajesz rady, to nie jest to figura na Twój poziom. Koniec, kropka i koniec dyskusji. Tak, są takie elementy, które trzeba najpierw przepracować kilka razy z asekuracją instruktora, ale wtedy nie mów, że „robisz handspringa”. Etap, kiedy potrzebujesz wsparcia drugiej osoby, to dopiero „uczę się handspringa”. Może dasz radę sobie zrobić w nim zdjęcie, ale nadal go nie umiesz. Wykonywanie figur „na dziada”, niedopasowanie figur do poziomu, spadanie z pozycji są proszeniem się o kontuzję. Najbardziej niebezpieczne jest to, że kontuzje często nie dzieją się od razu na treningu, nie są wynikiem urazu! Zdarza się, że dochodzimy do niej latami, przez zaniedbanie prawidłowej postawy w codziennym życiu. Wszystkie grzechy wychodzą później na treningu i jeśli nie odrobisz swojej pokuty ćwicząc odpowiedzialnie nie zostaną odpuszczone.
Ważne pytania, jeszcze ważniejsze odpowiedzi.
Mówi się, że niedzielni kierowcy są najczęstszymi sprawcami wypadków. Co do kierowców nie mam danych, ale na rurce wiem z doświadczenia, że ogromna liczba problemów, urazów i kontuzji zdarza się, gdy osoby trenujące rekreacyjnie robią rzeczy, które widzą na Instagramie, Tik Toku, zawodach, talent show i bób wie gdzie jeszcze. Nawet nie mam na myśli takich pomysłów, żeby samodzielnie się uczyć takich rzeczy. Kursanci to jednocześnie klienci, a klient wymaga i skoro widzi jak ktoś robi dany trik to znaczy, że da się go zrobić. Co gorsza, ma rację, da się go zrobić. Pytanie po co? Myślę, że uniknęlibyśmy masy problemów nie tylko cielesnych, gdybyśmy zanim coś zrobimy zastanowili się po co nam to? A może nawet wypadałoby odpowiedzieć najpierw na pytanie po co trenujesz pole dance? Jaki jest Twój cel treningowy? Czy jest on osiągalny przy Twoim stanie zdrowia, typie budowy, trybie życia?
Czy pole dance jest dla wszystkich?
Spróbuję w końcu odpowiedzieć na pytanie z tytułu. Odpowiem tak samo, jak mam w zwyczaju odpowiadać na zajęciach – to zależy. To zależy co chcesz robić, jakie masz ciało i psychikę. Pole dance ma tyle odmian, że dla każdego się coś znajdzie. Zastanów się nad tym po co chcesz trenować pole dance i dopasuj do tego trening. Jak chcesz chodzić na pole dance „żeby się poruszać”, bo ileż można siedzieć przy kompie – ekstra! Rób to! Ale jeśli Twoim celem jest fitness, czyli rekreacja to nie oczekuj, że zrobisz flagę, fonji, salta. No chyba, że jesteś Iron Izą, najstarsi górale powiadają, że ona już na pępowinie robiła flagę. Ale dla zwykłych śmiertelników to nieosiągalne. Albo osiągalne po latach treningów! LATACH. Super jest mierzyć wysoko i wszystkim Wam życzę, żebyście osiągnęli najbardziej szalone rzeczy, ale nie oczekujcie, że zrobicie je w rok, dwa, w pierwszym miesiącu. Nikt nie umie biegać, zanim nie nauczy się chodzić, a nawet w chodzeniu są etapy pośrednie – pełzanie, raczkowanie, wstawanie przy meblach, chodzenie ze wsparciem. Nie powinno dziwić, że podobnie będzie z pole dance’em.
Na pocieszenie podpowiem, że łatwiejsze figury też mają masę uroku, a na dobrze prowadzonym treningu porządnie się spocisz i wzmocnisz. Nie trzeba do tego robić rzeczy, do których zrobienia nawet instruktor zakłada pieluchę i kask. Wystarczy porządnie wykonywać często prostsze, ale również imponujące elementy. Serio, to jest ok.
Koniec i kropka.
Podsumowując, pole dance może być dla wszystkich. Pole dance w wymiarze rekreacyjnym z trenerem, który rozumie jak to jest mieć 20, 30, 40 czy więcej lat i wstać od biurka i z kanapy na trening. Pole dance wyczynowy nie jest dla wszystkich.
A Wy po co trenujecie pole dance? Chcecie robić szalone rzeczy, czy krzesełko wystarczy?
Przyjemnie się czytało? Udostępnij!
Chcesz być na bieżąco? Dodaj do ulubionych i obserwuj profil Rurka zamiast biurka